Strona:PL Wacław Nałkowski-Jednostka i ogół 499.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

lössową; przejeżdżając prędko, darzą mnie tumanami pyłu; skręcają na bok od szosy, dążąc do kościołów (była niedziela); i słusznie: mają za co Bogu dziękować, urodzaje wspaniałe; ziemia tutejsza wydaje bujny plon, użyźniana — potem ludzkim.
Wieśniaczki, które spotykamy po drodze, nie mają już, jak w Świętokrzyskiem, zapasek własnego wyrobu, albowiem w tej żyznej krainie niema nieużytków, a więc i pastwisk dla owiec; miejsce zapasek zastępują kupne kaftany niebieskiej barwy i takież po większej części spódnice; zresztą te ostatnie bywają też czasami buraczkowe, kraciaste itp.
Sandomierz po brudnym Opatowie, wydał mi się rajską oazą, a przynajmniej drugiemi Kielcami, t. j. drugim biegunem gór Kielecko-Sandomierskich: czysty, biały, czerwony, tonący w zieleni ogrodów, obciążonych owocem, z pięknym ratuszem w pośrodku, przypominającym Sukiennice. Domy są tu, podobnie jak w Opatowie, zbudowane na lössie i podobnie cierpią od obsuwania się ścian tegoż; i tu więc trzeba ścianki utrwalać, chronić od obsuwania się; nie uczyniono tu jednak tego tak mocno, jak przy farze opatowskiej: pod zamkiem, obronnym niegdyś, z jednej strony stromym spadkiem do doliny Wisły, z drugiej — do ubocznego głębokiego wąwozu, obmurowano ściankę, spadającą ku Wiśle, tylko murem ceglanym; to też po silnych deszczach tego lata (1889 r.) zwalił się on na przestrzeni kilkudziesięciu kroków, zasypując ulicę i tamując przejście; szczęściem zdarzyło się to podczas deszczu ulewnego, gdy nikogo na ulicy nie było. Koło kościołów ścianki starasowano i utrwalono zasianemi trawami.