»Wesoło żeglujmy, wesoło!...«
Na wycieczkę, którą tu opisać zamierzam, nie wybrałem się bynajmniej dla naukowych badań, przeciwnie: chciałem choć na dni kilkanaście zerwać wszelkie nici, wiążące mnie z nauką, myśleniem, otoczeniem, wogóle z dotychczasowem życiem — wybrałem się w podróż dla odpoczynku. Dla kogo życie jest ciągłym odpoczynkiem, dla tego podróże są czasami szkołą łamania się z przeciwnościami, stawania czoła niebezpieczeństwom, hartowania woli; dla kogo zaś życie samo jest właśnie tego rodzaju szkołą, dla tego podróż, choćby związana z wielkiemi niewygodami, jest odpoczynkiem. Dwie dusze w tych samych warunkach mogą doznawać uczuć różnych, podobnie jak dwie ręce — w medium tej samej temperatury, gdy przedtem przywykły do temperatur różnych.
Z powyższego wynika, że poniższy szkic jest pośrednio produktem znużenia; może wyznanie to nie będzie zbytnią zachętą dla czytelnika, niemniej jednak muszę być szczerym.
Nie mam więc bynajmniej zamiaru w tych „wra-