Strona:PL Wacław Nałkowski-Jednostka i ogół 407.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

lecz jeszcze chciałby nas uczyć — niech sobie idzie fort i niech go szlag trafi.
Pokrewnymi „bandytom“ są tak zwani ludzie niebezpieczni; przez człowieka niebezpiecznego rozumie się w Krakowie takiego, którego oburza wszelka krzywda i niesprawiedliwość, wyrządzona przez możnych słabym. Jednym z takich ludzi był p. W., wydalony z Krakowa w ciągu kilku godzin bez żadnego sądu i rzucony w kraj obcy bez żadnych środków do życia; wina p. W. była następująca: mieszkając na letniem mieszkaniu w wiosce pod Krakowem, dowiedział się, iż ksiądz tamtejszy w porozumieniu z wójtem gminy, krzywdził gminę, przywłaszczywszy sobie część pieniędzy przeznaczonych na budowę szkoły. Pan W., któremu skarżyli się biedni włościanie, oburzony do żywego, napisał im skargę do właściwej władzy; skarga ta naturalnie nie odniosła skutku; za to ksiądz, dowiedziawszy się, kto był autorem skargi, użył swych wpływów (a czegoż ksiądz w Krakowie nie może) i uzyskał wydalenie p. W. Nie dziw też, iż gdy później ksiądz ten umarł, trumnę jego panowie pokryli wieńcami. A propos usuwania niebezpiecznych żywiołów, niepodobna też przemilczeć o głośnej przez paru laty sprawie p. C., Polaka, nauczyciela francuskiego języka; tego „niebezpiecznego“ człowieka pozbyto się w inny, nieco legalniejszy sposób. P. C., ubogi emigrant, utrzymywał w Krakowie rodzinę, składającą się z żony, dzieci i staruszków rodziców, dawaniem lekcyi. P. C. zawadzał jakiemuś protegowanamu przez wielkich panów, a więc zadenuncyowano go najniewinnej o zgubną propagandę, o propagandę! — człowieka, który od rana do nocy był