Strona:PL Wacław Nałkowski-Jednostka i ogół 137.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

też poparcia w praktyce: czyż nie słyszeliśmy o wojownikach, którzy dopiero śród huku dział, śród kłębów dymu bojowego czuli się dobrze, byli w swoim żywiole, i którzy, jak óe heinowski grenadyer, mogli mówić: „szczęk broni owiewa mnie czarem“?
Czyż więc nie są możliwi tacy bojownicy ducha i życia, którzyby w wielkich cierpieniach, w ciosach życiowych znajdowali swój żywioł, źródło siły, podnietę życia? Im bardziej ciosy się kombinują, im te kombinacye są piekielniejsze, im bardziej wyrafinowane, niemożliwe, wykluczające się nawzajem, tym bardziej rośnie zaciętość i wściekłość bojownika: zmiażdżył jednego wroga, w miejsce jego wyrastają setki, oparł się plecami o skałę — skała rozsypuje się w proch, zarył się silnie stopami w ziemię, ziemia rozstępuje się pod nim... To nic!... z tajemnych głębin jego duszy bucha nowa nieznana fala siły i wściekłości, ktora rzuca go w bój z porywem orkanu, z wszystko niszczącą potęgą ognistej lawy, wypartej z wyniosłego krateru.
Ten wzrost wściekłości w miarę wzrostu ciosów łączy się przytem z mistycznem uczuciem dumy, z pewną halucynacyą: przed oczyma bojownika zdaje się wyrastać jakieś widmo nieznanej potęgi; godząc weń świadomie, z piekielnem wyrafinowaniem i pod tem uczuciem rośnie jeszcze bardziej wściekłość bojownika: wyzywa on tego uosobionego wroga, podaje naprzód swą pierś ze stali i z okiem krwią nabiegłem, z zaciśniętemi zębami, z pianą na ustach rzuca mu harde pytanie: „no cóż jeszcze, jakież jeszcze masz ciosy w zapasie, uderzaj, uderzaj — ja się nie ulęknę, ja — gardzę tobą! —