Strona:PL Władysław Tarnawski - Autograf sonetów Szekspira P61.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Przez ich zuchwalstwo omal w rumieńcu nie spłonie;
Aby im swoje miejsce oddały zuchwalce
I twoje łaskotania, gotowa iść w targi,
Bo po nich twe urocze przebiegają palce –
Martwe drewno szczęśliwsze, niż żyjące wargi!
Gdy dla kołeczków jest ta rozkoszna rozpusta,
To pozostaw im palce, a mnie podaj usta.


129.  Jest ci sromoty pełnym marnowaniem ducha
Żądza zmysłowa w czynie; nim ją czyn uciszy,
Ohyda, wiarołomstwo i zdrada z niej bucha,
Dzikością, krwiożerczością i morderstwem dyszy.
Ledwie zaspokojona, już wstrętem przenika;
Nierozsądnie ścigana, nierozsądne wstręty
Rozbudza, doścignięta; ten, kto ją połyka,
Popada w obłęd od tej zdradzieckiej przynęty;
Szaleńcem kto jej szuka; kto znalazł szaleńcem;
Kto ją chce mieć i kto ją ma, nie zna wędzidła;
Naprzód błogością, potem jest męczeńskim wieńcem;
Jest uciechą, co znika, jak senne mamidła.
Wie to świat cały; kogo jednak nie urzekła
Ta droga, co przez niebo prowadzi do piekła?


130.  Z oczu mojej kochanki blask słońca nie strzeli;
Usta nie są czerwieńsze nad czerwień korali;
Pierś jej smagłą się musi zdać przy śniegu bieli;
Łuną jutrzenki czarny jej włos się nie pali;
Oglądałem ja róże, co się barwą płonią,
Na jej licu napróżno takich barw szukamy;
Pachnideł też na świecie nie brak, tchnących wonią
O wiele rozkoszniejszą, niż oddech mej damy;
Lubię jej głos, lecz muszę rzec, iż jeszcze słodziej