Strona:PL Władysław Tarnawski - Autograf sonetów Szekspira P60.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Bo malejąc, ku pełni szedłeś, rosłeś dalej,
Kiedy tymczasem więdli ci, co cię kochali;
Jeśli Natura, pierwsza w niszczycieli rzędzie,
Wciąż idącego naprzód, wciąż cofać cię będzie,
Rzecz jasna, masz dowodem być, że przy swej sile
Triumfuje nad Czasem i zabija chwile.
Lecz bój się jej ty, który dzierżysz dziś jej łaski,
Mogą trwać długo, ale niewieczne ich blaski,
Musi przyjść do rozliczeń, choć w późniejszej porze;
Przy rozliczeniu ciebie zatrzymać nie może.


127.  Na czarną barwę dawne nie patrzyły czasy
Lub, gdy patrzyły, krasy skąpiły jej miana,
Lecz dzisiaj czarna barwa dziedziczy tron krasy,
Krasa sromem bękarctwa jest napiętnowana;
Bo dziś, gdy lada ręka naturę udaje
I chytrą sztuką lica ohydę upiększa,
Krasa straciła sławę i święte swe gaje,
Działem jej wstyd, jeżeli nie hańba największa.
Przeto krucze posiada brwi moja kochanka
I takież oczy, jakby chodzące w żałobie
Po tych, co nie wyniósłszy krasy z lat poranka,
Hańbią naturę, chodząc w fałszywej ozdobie;
Lecz oczom jej w żałobie i smutku do twarzy,
Więc każdy język krasy imieniem je darzy.


128.  Gdy ty, coś mi jest sama, jak melodie słodkie,
W szczęśliwym drewnie budzisz melodyjne drgania,
Gdy strunom rozkazują twe paluszki wiotkie,
Budząc te dźwięki, które ucho me pochłania,
To przeciw tym kołeczkom zazdrość mnie porywa;
W lubieżnym tańcu twoje całującym dłonie,
A para mych warg, którym należne te żniwa,