Strona:PL Władysław Tarnawski - Autograf sonetów Szekspira P42.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Ani on, ni usłużny duszek, co, gdy ciemno,
Fałszywym objawieniem zwodzi go i drażni;
Nie może się pochlubić zwycięstwem nade mną;
Nie tu źródło słabości mojej czy bojaźni;
Lecz gdy twa piękność jego pieśń wypełnia całą,
Moja musiała zmilknąć – tematu nie stało.


87.  Bądź zdrów! Za drogi jesteś, abym cię posiadał,
I ceny swojej jesteś niewątpliwie świadom;
Widzę, żem wszelkie prawo do ciebie postradał
I upływ czasu wagę odebrał układom.
Bo jakżem cię otrzymał, jeżeli nie w lenno?
Bo czym zasłużył na to bogactwo bez granic?
Gdzie tytuł, bym zatrzymał wartość tak bezcenną?
Wygasł stary przywilej i teraz jest na nic.
Dałeś siebie, nie wiedząc nic o własnej cenie
Lub przeceniając tego, któregoś obdarzył;
Weź skarb, który mu dało nieporozumienie,
Wraca do właściciela, gdy rzecz lepiej zważył.
Tak to dla mnie, snu byłeś widziadłem zwodniczem;
Monarcha we śnie, nagle zbudziłem się – niczem.


88.  Kiedy lekce mnie ważyć i zasługi moje
Szyderczym okiem mierzyć będziesz miał ochotę,
Sam przeciw sobie z tobą ruszę na te boje
By twe krzywoprzysięstwo wysławiać, jak cnotę.
Znając dobrze swe błędy, sam w twoim imieniu
Odsłonię każdą swoją słabostkę tajemną,
Sam siebie unicestwię w długim oskarżeniu,
By jeszcze sławę dało ci rozstanie ze mną.
A kiedy tak się stanie, sam wyjdę z korzyścią,
Bo jeśli wszystkie myśli dla ciebie wysilę,
Aby siebie samego ścigać nienawiścią,