Strona:PL Władysław Tarnawski - Autograf sonetów Szekspira P26.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

51.  Tak to ja oczyszczałem od lenistwa grzechu
Tępe zwierzę, na którym od ciebie wracałem;
Zaiste, gdzież był wtedy powód do pośpiechu?
Gdy przyjdzie do powrotu, wtedy mi mknąć cwałem;
Winy lenistwa wówczas z konia nic nie zetrze,
Kiedy największa szybkość zbyt powolna będzie;
Będę krwawił ostrogi, siedząc i na wietrze,
I skarżył się na bezruch w uskrzydlonym pędzie.
Żaden rumak nie zdzierży pragnieniu; więc ono,
Wykwit wielkiej miłości, niech rozdyma chrapy
W tym ognistym wyścigu; — i przecież się pono
Znajdzie wymówka dla mej nieruchawej szkapy.
Stępem cię porzucała, niech więc idzie stępa;
Sam polecę, od ptaków pożyczywszy tempa.


52.  Skarb bogacza w zamczystej ukrywany skrzyni;
Przed jego okiem rzadko swe blaski rozpostrze;
Mógłby go wciąż oglądać, lecz rzadko to czyni,
Bo subtelne rozkoszy przytępił by ostrze.
Święta są uroczyste i blask od nich bije,
Bo z rzadka osadzone są w roku obręczy,
Podobnie, jak w przepysznym łańcuchu na szyję
Tu i tam jeno klejnot blaskami się wdzięczy.
Tak dla mnie czas jest skrzynią, co ciebie ukrywa,
Jest szafą, w której cudną zawiesiłem szatę,
A która, gdy nadejdzie chwila osobliwa,
Przed oczyma roztoczy skarby swe bogate.
Błogosławię istocie, co w mym sercu sieje,
Kiedy jest przy mnie, dumę, gdy jej brak, nadzieję.


53.  Z jakiegoż to być może ciało twe tworzywa,
Że tłum niezmierny cieniów, jak dwór, służy tobie?
Przy człowieku nad jeden cień więcej nie bywa,