Strona:PL Władysław Orkan-W Roztokach tom I 204.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— To chciałech wam powiedzieć, wójcie... A jakież wasze myśli?
Suhaj nie odpowiadał zaraz, i nie wiedzieć, co było z myśli jego w twarzy, bo ją mrok owinął doznaku. Po dużej chwili zaczął:
— Przez telo roków już wójtuję i wiem, co komu dolega, a co nie. Tak strasznie znowu nie jest, jak ty opowiadasz. Bez biedy sie nie obejdzie, to swoją drogą, ale też i ludzie huncfoty są, ni mają Boga w sercu, ani uczciwości, to nie dziw, jak im Pan Bóg darów nie przysparza. Ty zaś lepiej nie mieszaj sie do nieswoich rzeczy, bo, co kraj, to kraj, to ma władzę swoją, niech ona sie ta już trapi za nas wszystkich.
— Spierał sie z wami nie bedę, bo wiem, że to na nic... Musielibyśmy z jednej góry na świat patrzeć, a to sie już nie da. Spytam sie ino krótko, węzłowato, komu oddać myślicie swe głosy?
— To rzecz nasza...
— I gminy!
— Gmina oddała nam pełnomocnictwo, to mamy prawo robić, co nam sie spodoba.
— Tak rozumiecie to prawo?
— A jakże? Może ciebie mamy sie o radę pytać?
— Nie pytaliście sie mnie przy wyborze...
— Ha, widzisz — przerwał Suhaj — bez twojej rady sie obeszło.
Rakoczy, który się już od paru chwil hamo-