Strona:PL Władysław Orkan-W Roztokach tom I 201.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

myśląc, że Franek prędzej zechce odejść. Ten zaś nie przypominał, bo się już rozpatrzył po izbie i Suhaja mógł widzieć wyraźnie. A wolał z nim, gdy padło, po ciemku pogadać, jako, że o mroku łatwiej trafić do sumienia i łatwiej serce ująć, niż koło południa.
Pierwszy zagadnął Suhaj:
— O czem-żeś to tak pilnem chciał pogadać ze mną?
— Pilne, nie pilne... A zawdy lepiej odrazu.
— To prawda, może uciec...
— Wójcie! Jakim prawem to sie stało, że ja nie głosował?
— Hm... jakim prawem... Co ja ci na to poradzę, jak ty nie znasz praw?
Rakoczy odetchnął ciężko, by nie rzucić Suhajowi słowa przynagłego, i po niemałej chwili zaczął:
— Ja sie ino, wójcie, pytam, skąd takie prawo?
— Ha, to sie już zapytaj tych, co prawa stanowią.
Długie milczenie stanęło pośród nich. Oddechy ino było słychać i sapania starego Suhaja.
— Słuchajcież — odezwał się nareszcie Franek — bo wy pójdziecie wnet wybierać tych, co prawa mają stanowić. Baczcież, byście takiemu głosy swe oddali, który święcie przyrzecze współudział gorący przy stanowieniu dobrych praw, a kasowaniu złych i nierozumnych.