Strona:PL Władysław Orkan-W Roztokach tom I 084.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tęsknicą wyrywało mu się serce ku niej, pragnąc i wołając napróżno. Ani wie, ani słyszy, kto ją wywołuje na słońce, na polanę ową jasną, gdzie rozkosz kwitnie i życie szczęśliwemu człowiekowi gra przedziwne pieśni.
— O skarby moje! Zaklęte w dusznej piwnicy, strzeżone wiecznie przez te sługi, przez tych małych czeladników powszedniego życia.
Uczuł żal do niej, a do ludzi gniew. Bo zdało mu się, że widzi jagnię, które pasterz niebaczny zapędził w cierniaki. Zaplątało się nieboże i nie może wyjść. Patrzy ino oczyma żałosnemi w nieporadnym smutku.
Żeby tych ludzi można było dosięgnąć, pokarałby ich, jak tego pasterza. Ale to jagnię samo winno swojego nieszczęścia. Zbliża się i podchodzi myślami ku niemu, a żal taje i tkliwość serce zalewa mu zwolna. Maleństwo takie...
— No, czemu-żeś się zaplątało? — mówi już miękko i bez żalu prawie. — Co ja mam z tobą utrapienia! Kłopocie mój...
Duma, jakby ją tu odwikłać z tej sieci niewidocznej, która może szarpaniem długiem zaciągnąć się tak, że włókna ostre dostaną się w krew i zatrują to serce młode na wiek wieków.
— Bo to życie kłamliwe gorsze od bożej męki...
Wiedział o tem oddawna, patrząc się codziennie na kupiectwo świata ludzkiego.