Strona:PL Władysław Orkan-W Roztokach tom I 032.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i w Przysłopiu. Powstaną, mówi, jakiesi potwory z pomiędzy ludzi, co bedą ino czyhać na zgubę innych, aby siebie wywyższyć do chwały. La takich nima praw, ani Boga, ani poszanowania siwej głowy. Udają oni mądrość, ale ta mądrość od czarta pochodzi. Bo to są słudzy Jantychrysta! Oni mu panowanie gotują na ziemi... I dużo jeszcze jest w tych proroctwach godnego, ale sie to nie spamięta wszystkiego, bo pamięć, jak i na starość, maleje. Trzaby to głowy!
— Dyć nie trza lepszej nad waszą — pochlebił Gniecki.
— Zmieści ono sie w niej nie mało — poparło kilku.
— Ho! moiściewy! — odparł Suchaj. — Był czas, że mi nie trza było niczego dwa razy powtarzać, a siedziało tak, jakby na skóbel zamknął. Ale to już temu kielka roków! Dziś człek rozkołatany, jak stara sieczkarnia: kręć nią, jak chcesz — nie urznie, bo już nima rzazu. Ale... na czem ja to stanął? Aha, na tych proroctwach... To jest słuszne! Czy sie nie tak dzieje?
— O jej!
— Zewsząd sie już na ten biedny naród zwierają. A i dyabli nie zasypiają gruszek w popiele. O nie! Oni ta mają swoich usłużników, co im szepcą do ucha dzień i noc bez przerwy... Oni ta mają!