Strona:PL Władysław Orkan-W Roztokach tom I 031.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czasy. Jak ojcowie robili, i nieźle było, to po co nam to zmieniać? Ja ino chciał słyszeć od was słowo: jako, że sie nie dacie uwieść namowom tych, coby chcieli świat przeinaczyć i głupim rozumem swoim zastąpić rozum ojców, jako żeście są ludzie oparci i ku ochronie swoich obyczajów staroświeckich sposobni. Bo wam powiem zawczasu, że sie bez wojny nie obejdzie. Nadchodzą już te czasy, o których jest napisane w proroctwach królowej Saby... Hanuś! — zawołał do piekarni. — Hanka! — huknął po chwili, aż echo odpowiedziało w osiedlu.
Ale o Hance słychu dychu.
— Kanysi beskurcya lata... Ona by wam wszyściuteńko wyłożyła tak dokumentnie, że i księdza nie potrzeba. Kanysi lata... Nadejdą, powiada, czasy, że syn bedzie stał przeciwko ojcu, córka przeciwko matce, a czeladnik przeciwko swojemu chlebodawcy...
— Czy nie tak jest! — szepnęło paru.
— Nadejdą, powiada znowu, takie roki, że sie słońce bedzie ćmić, jak ta szyba zakopcona dymem, że sie deszcze bedą lały z nieba bezustanku, jak te potoki z uboczy, a ziemia pocznie rodzić same, samiutkie osty...
— Dyć niejak!
— I nadejdą, powiada w końcu, takie dni okropnego zgiełku, że ludzie od rozumu odchodzić bedą. Już sie to po części sprawdza, choćby