Strona:PL Władysław Orkan-W Roztokach tom II 242.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Naprawdę!... Potem tata poszli i nie przyszli aże potem, potem...
Chciała dalej opowiadać, ale ją wstrzymał surowy glos wujka:
— Idź-że, weź se mleko. A o tem nie myślij...
Usłuchnęła, choć niechętnie, i poszła ku piecowi, a Franek zwrócił się do okna i oczy posłał na drogę. Nie widać było nikogo. Porachował czas, odkąd Zośka wyszła z domu, i widział, że już powinny były nadejść. Tem się pocieszał, że Zośka byłaby już na ten czas wróciła, gdyby jej albo nie zastała albo nie mogła ze sobą uprosić.
Oparty łokciem na oknie, patrzał przez szyby uporczywie, a serce w piersi tłukło mu się coraz niespokojniej.
— Czy też przyjdzie? czy się da nakłonić?
Nie mógł już ustać ani usiedzieć spokojnie; fale serca rzucały nim od kąta do kąta; chodził dużymi krokami to prędzej, to wolniej; wątpienie poczęło go osłabiać — siadał, ale znowu niecierpliwość nie dała mu długo siedzieć, i tak miejsca nie miał w izbie od niespokoju wewnętrznego. Wreszcie udumał iść naprzeciw i zabrał się ku drzwiom, kiedy w te razy przed nim się otwarły — i stanęła w nich Zośka, za nią Hanka...
Omało nie padł z nagłego wzruszenia. Serce