Strona:PL Władysław Orkan-W Roztokach tom II 200.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jącego zbocza leżała, złamana całkiem, biała, płacząca brzoza...
Drzewo i po niej przeszło. Nie ochronił jej, choć przyrzekł.
Zsmutniały, usiadł na najbliższym pniu i długo, długo siedział nieruchomie, jak gdyby myślom czynił spowiedź z grzechów, które popełnił w tej uboczy.
Wreszcie, westchnąwszy ciężko, podniósł głowę — i ujrzał Cyrka przed sobą. Stał, milcząc równie, kto wie już jak długo, i patrzał zielonemi oczyma na niego z cichym, bolesnym wyrzutem.