Strona:PL Władysław Orkan-W Roztokach tom II 092.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pozierał w roztokę. Widział z góry, jak perlącą się pod słońcem smugą snuje się pomiędzy skały, a napotkawszy większe głazy — zeskakuje wartcej.
W miejscu, gdzie się dwie roztoki witają u zbocza, widać było wodospad niedużo wysoki, ale cudnie z daleka światłami grający.
Czasem zwieszał się nad nim sierp tęczy uciętej, niby pasmo wielorakich barw, jak struny nad wodą rozpięte, po których chodzą krople światełkami gwiazd, to opadają deszczem migotliwych pereł, gdy wiatr, strzepując je, lekko o struny potrąci. Pod wodospadem widać było czerniącą się głębię, wirującą pianami toń, zwaną baniorem, z brzegu wysterczające ponad wodę skały — ławy dla wypoczynku zdradliwych topielców.
Tam też najczęściej Rakoczego ciągło... Ułaziwszy się po trawach, spinających nogi, schodził na dół ku roztoce i siadał nad wodą, na skale, gdzie zdradliwe topielce siadują. Z początku, dając wytchnienie sennemu w ciele znużonem duchowi, patrzał bez myśli na wodę, która poczynała zwolna rozbawiać jego oczy. Gonił przelatujące migiem fale, chodził za kręcącemi się w kółko pianami, albo rzucał urwaną na brzegu gałązkę lub patyk złamany w palcach i śledził, gdzie i dokąd fala je zaniesie. Zwolna chłód od zimnej wody orzeźwiał go i budził wypoczęte