około serca, jak jedwabna nić. I mógł nią człeka, ka chciał, zaprowadzić.
Juści-ć nie było tu nadeń muzyki. A znałech i pochowałech ich już kielu. Nieboszczyk Grzęda — hań leży, pod tym modrzewiem (pokazuje) — miał i on nutę wesołą, ale nie miał tego składu. Do tańca to ta zagrał...
Hm... Obiecował mi Jasiek — żebrak mój — że mi będzie grał na weselu... Zagrasz ta — mocny Boże! — Już na wieki zmilkły twoje skrzypce... Czy mu je też włożyli do trunny?...
Co mu tam po nich...
Powiadacie — — A jakże by on tam był bez nich? To samo czyścem by mu było.
Natrafiłech kiedyś, kopiąc, na grób nieboszczyka księdza różańcowego, co to tu u nas na pensyi siedział i wsze brewiarz odmawiał... Z brewiarza ostała ino skóra wierzchnia, a z księdza nawet i tego...