Strona:PL Władysław Orkan-Miłość pasterska 112.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nie słyszał i nie odpowiadał.
Przeciskał się przez tłum
i szedł milcząco ku muzyce
z ogromnym spokojem,
jak chmura ciężka, która idzie
ołowianą ciszą.
Oczyma, jak piorunami, świecił poprzed siebie.
Ludzie się rozstępowali i cofali trwożnie.

Raptem Hanka, jakby czuła te oczy na sobie,
obejrzała się, a twarz jej biała
stała się w świetle księżyca
jeszcze bielszą. Z cichym krzykiem
który zmarł na ustach,
cofnęła się za plecy swojego tancerza.
Rakoczy odchylił go na bok ręką lewą,
jak oną gałąź z przed z oczu wśród gęstwi.
Ten odruchem podniósł pięść, lecz zaraz
opuścił ją i trwożnie usunął się w ciżbę.
Rakoczy stanął blizko przed zalękłą Hanką
i cichym głosem, w którym dzwonił rozkaz,
rzekł: — Chciałbych z tobą przemówić słów kilka.

I wskazał ręką pośród ciżby drogę,
którą był piersią przed chwilą otworzył.

Hanka, widząc w jego twarzy niezwyczajne wrzenie,
zawahała się, lecz wnetki postąpiła naprzód