Strona:PL Władysław Orkan-Komornicy 097.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cząć... Wreszcie, po długim wahaniu, gdy się Margośka nabliżyła ku niej, zesunęła się nagle ze stołka i objęła ją za kolana.
— Jagnieś! — odwróciła się ździwiona Margośka — cóż ty robisz? Dyć nie płacz, ino powiedz, o co ci idzie...
— Mo... moja gosposiu! — poczęła z płaczem Jagnieska. — Jaby też chciała, żebyście chcieli...
— Mówże śmiało!
— Kie mi was żal tak napastować.
— Nie bój sie!
— Ja by też chciała na zimę ostać u was...
— Laczego nie? Ostaniesz.
— Moiściewy!...
— Nie schylaj sie...
— Niech wam Bóg nadgrodzi.
Uszczęśliwiona, siadła pod oknem na ławie, a łzy jej długo jeszcze kapały na spodnicę.