Strona:PL Władysław Orkan-Komornicy 047.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Przystrójno Zosiu tarło! — rzekła, wchodząc do izby.
Zosia poskoczyła do ściany, zdjęła z gwoździa tarło i przyniosła je matce. Ta tymczasem wyjęła z półki drugą miskę, postawiła na ławie i siadła przy niej. Tarło oparła o dno miski, brała po jednemu ziemniaki oskrobane i rozcierała na tarle.
— Bedą kluski ziemniaczane! Bedą kluski ziemniaczane! — śpiewała Zosia, klaszcząc w dłonie i z wielką uciechą podrygiwała bosemi nożętami przed Wojtkiem.
— U nas co dzień są... a nie jem! — mruknął Wojtek.
— Aleś u nas jadł!
— To u was!
Margośka wnet uwinęła się z tarcie. Wzięła czystą szmatę, rozłożyła ją nad próżną miską, stawiając obok mniejszą. Następnie ujmowała ziemniaki starte i gniotła w szmacie nad miską. Odkładała suche ciasto i dalej gniotła do ostatka. Po ukończeniu, zlała wodę z miski, na dnie której stężał biały, krochmalowy osad. Pomieszała go z ciastem i udała się z miską ku nalepie. Tu odstawiła garnek, odlała trochę wrzącej wody i rzucała do garnka gniecione w palcach gałki... Wojtek usunął z kąta nogi i razem ze Zośką przypatrywał się ciekawie szybkim czynnościom matki.
A ona, robiąc kluski, myślała dalej o swym Józku.