Strona:PL Władysław Orkan-Komornicy 043.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
III.

Siedziała i Margośka przy wodzie, a nie dorobiła się niczego. Jaka bieda była — taka i dosiela. Gorsza nawet, bo gorsza. Póki nieboszczyk Szymek żył, to się ogarniali jak mogli. Zapobiegliwy on był (Panie świeć mu wiekuiście!) i nie ciążał se pracy. Próżniakowi przecie nie oddałby był nieboszczyk Chyba placu na chałupę — bo za co?... Skrzepił on go rzetelnie, jak i nieboszczyk. Ożenił go, juści drzewa dał na izbę, na pokrycie kopę gontów i desek... Niemało mu dopomógł. Ale też i Szymek zasłużył na to, Bóg świadkiem. Sześć lat służył uczciwie, a skoro się ożenił, to i roku nie było, żeby nie pomógł w polu... Darmo! Już on więcej nie wstanie, nie pójdzie, nie pomoże... »Bo też i nie ma komu!« — mówi Józek. Prawdę mówi. Nie ten to, nie ten Chyba!... Ani w palcu podobny do ojca! Insi ludzie, odmieńce... A zresztą nieobowiązani są przecie. Ociec dał, ociec pomógł — to też robili ojcu i nie ciążali se nigdy przenigdy! Ale syn taki harny — to niechże se upyta! Chciałby