Strona:PL Vicente Blasco Ibanez-Wrogowie kobiety 234.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dy. Ciało ludzkie zajmuje tak mało miejsca, a świat taki szeroki...
Hotele, zamienione chwilowo w szpitale, złocą nanowo swe napisy, dezynfekują pokoje, posyłają anonse do wielkich dzienników całego świata. Ludzie mogą przyjeżdżać, aby marzyć i nowe życie stwarzać wśród ścian, gdzie rozlegały się krzyki boleści lub rzężenie konających. Muzyka zaczyna słodko jęczeć wzdłuż tego błogosławionego wybrzeża, wśród szmeru fal i drżenia pomarańczowych drzew o zapachu ślubnych wieńców. Stary pasterz alpejski, który po latach 60-ciu, jeszcze nie ochłonął ze zdumienia, widząc u swych stóp, na pustem płaskowzgórzu — Monte-Carlo, ujrzy jeszcze, jak to miasto wzbogaci się nowemi pałacami, nowemi wieżami i wzrośnie w bogactwa, jak miasto cudów.
Powiew śmierci zaostrzył wolę życia. W miarę jak znikają na horyzoncie czarne łachmany Nieprzyjaciółki, człowiek znajduje nowy czar w przyjemnościach.
Lubimow staje wśród placu. Zaczyna noc zapadać. Kołysanie muzyczne tańca, wymyślonego przez murzynów z Ameryki Północnej dla zabawy białych, dolatuje go z jednej strony, a z drugiej jednocześnie słyszy inną muzykę murzyńską, tango Ameryki Południowej. Wśród ulic sąsiednich rozbrzmiewają inne orkiestry, tam, gdzie znajduje się kawiarnia, hotel lub restauracja, widnieje napis po angielsku na drzwiach dla przynęcenia publiczności: „Dancing“.
Spogląda na górę, która widnieje w głębi, kryjąc groby na swych stokach. Poczem podnosi oczy ku niebu.
Niebo i ziemia obce są naszym strapieniom.
I życie także.

Koniec.