Strona:PL Vicente Blasco Ibanez-Wrogowie kobiety 217.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Przywykła do życia wśród wszelkich cierpień, do katastrof, mało dbała o konwenanse życia codziennego. Bez wstępów więc opowiedziała o przyczynie, która ją tu sprowadza, z pewną szorstkością wojskową.
Wysłała ją księżna de Lisle. Spędziła te dwa ostatnie dni w willi Róż i nawet tam nocowała, aby nie opuszczać Alicji ani na chwilę. Rozpacz księżny, a potem jej przygnębienie, przestraszyły ją. Alicja chciała się zabić.
— Biedna kobieta!... Uspokoiła się wreszcie, gdy odkryła prawdziwe światło i odnalazła swą drogę. Szczęśliwa jestem, że mogłam jej dopomóc radami.
Oczy księcia ze zdziwieniem spoglądały na Angielkę. O jakiem świetle i o drodze mówiła? A zwłaszcza jakie posłannictwo dla niego księżna jej poruczyła?
Lady Lewis odgadła myśl jego.
— Prosiła mię, abym tu przyszła, książe. Zanim wycofa się ze świata, błaga, byś o niej zapomniał, byś nigdy nie starał się ją widzieć, a zwłaszcza, byś jej przebaczył zło, które mogła mimowoli wyrządzić. Chodzi jej głównie o to, byś jej przebaczył, książe... Gdy jej powiem, że nie żywi pan do niej żadnych nienawistnych uczuć, odnajdzie spokój niezbędny do jej nowego życia...
Michał zamyślił się. Przebaczyć?... Alicja nie uczyniła mu nic złego. On sam siebie męczył swemi pragnieniami i rozczarowaniami. Lecz gdzież jest? Czyż nie będzie mógł jej zobaczyć?...
Lady Lewis przerwała to pytanie.
Uśmiechała się wciąż ze słodyczą, ale głos jej brzmiał ze stanowczością nieubłaganą.
— Księżny niema w Monte-Carlo. Ja dopomogłam jej wyjechać i ja jedna wiem, gdzie się znajduje, lecz przysięgłam sobie, że tego nie wyjawię. Niech książe wyrzeknie się widzenia z nią, niech jej da w spokoju iść ku prawdzie. Proszę sobie wyobrazić, że umarła...