Strona:PL Vicente Blasco Ibanez-Wrogowie kobiety 212.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pod wieczór poszedł ku tarasom Kasyna. Koncert pod odkrytem niebem przyciągał tłumy. Martinez i Alicja nie będą śmieli pokazać się razem, tak myślał sobie.
Zdało mu się, że wróciły czasy pokojowe, jedna z tych ziem uprzywilejowanych, która szczęśliwych ściągała na Brzeg Lazurowy. Na obu tarasach widać było elegancki tłum. Bombardowanie Paryża i ataki „Gotów“ zatrzymywały w Monte-Carlo dużo kobiet eleganckich, które w innym czasie uważałyby za poniżenie, gdyby pozostały po sezonie na tem ciepłem wybrzeżu.
Nagle stanął, jak uderzony w same piersi. Szerokiemi schodami, łączącemi oba tarasy, schodziła para. Porucznik Martinez... i Alicja.
Była w żałobie, tak, jak wówczas przed kościołem. Ale szła mniej pewnie, zażenowana tem, że znajduje się wśród tak licznego tłumu.
Rozmawiali, schodząc wolno. Zajęci spoglądaniem na morze, nie zauważyli księcia Lubimowa. Na dole poszli w kierunku przeciwnym i książe mógł iść za nimi.
Władza nadzwyczajnej przenikliwości zaostrzała spostrzegawczość jego; zdawało mu się, że widzi ich twarze, pomimo, że szedł za nimi.
Ach! ten spacer! Była to potrzeba światła i powietrza, jaką się uczuwa po słodkiem zamknięciu, zuchwała konieczność okazania publiczności swego szczęścia.
Oficer zapewne pierwszy zaproponował ten spacer. Ach! ta duma ukazania się publicznie u boku sławnej kobiety!... Nie wątpił już, że się sprawdziły jego obawy... Tak, tak, to już było rzeczą dokonaną!
Postawa księżny była znacząca. Szła z pewną ociężałością, z melancholią tego, co upadł i zdaje sobie z tego sprawę, uważając ten upadek za nieuchronny!
Zwracała głowę ku towarzyszowi, aby spoglądać