Strona:PL Vicente Blasco Ibanez-Wrogowie kobiety 195.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wyglądał na legendarną fortecę, podobna do tych, które opisywał Lewis, historyk (jeden z przodków dzisiejszego lorda), stworzoną dla nieba szarego i lasów zielonych i wilgotnych. Wydawało się, że chce uciec z tego pejzażu słonecznego, o roślinności skąpej, zdala od oliwek, kaktusów i ziem nieuprawnych, pokrytych dzikiemi kwiatami.
Wysiedli z samochodu wśród wielkiego podwórza, otoczonego niewykończonymi budynkami. W głębi stali trzej wojskowi, których przywiózł samochód wynajęty.
Lewis wyszedł natychmiast na powitanie księcia, potem zaczął śpiesznie umawiać się z pułkownikiem.
Don Marcos przedstawiał wyrocznię, której należało słuchać. Czy pojedynek może się tu odbyć? Czy nie lepiej za zamkiem, w sadzie, otoczonym staremi oliwkami?
Po namyśle, pułkownik zdecydował się na podwórze bez drzew. Postawi tak przeciwników, aby ich sylwetki nie mogły odznaczać się na ścianie.
Czterej świadkowie i lekarz znajdowali się w salonie na dole, udekorowanym starą bronią. Obu przeciwników zapomniano w podwórzu.
Lekarz spoglądał na nich przez drzwi salonu, z miną zgorszoną i zdziwioną. Wreszcie odciągnął pułkownika na bok. Więc to ten porucznik miał się bić z księciem? Znał go. Jeden z jego przyjaciół, lekarz wojskowy, mówił mu o nim, jako o nadzwyczajnym okazie odpornej żywotności. To, co się przygotowuje, to straszliwe głupstwo, niemal morderstwo. On trupem padnie zanim się rozlegnie pierwszy strzał. Zrobiono mu w głowie operację nadzwyczaj delikatną. Żył istnym cudem i mógł umrzeć przy lada wzruszeniu, jak piorunem rażony...
A don Marcos odpowiedział bohatersko, w sposób godny siebie: