Strona:PL Vicente Blasco Ibanez-Wrogowie kobiety 192.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gdzie dobrobyt zdawał się sięgać ostatnich granic. I ludzie ci porzucali swój komfort, swe kwitnące interesa, swą pracę sowicie opłacaną, swe nadzieje zdobycia natychmiast bogactw i przybywali, aby narażać życie na starym kontynencie dla idei, jedynie, gdyż nie mogli spodziewać się ani nowych terytorjów, ani odszkodowań... A pospolicie uważano dotąd ich kraj jako najbardziej pozytywny, najmniej poetyczny i najmniej idealistyczny i nazwano go ziemią dolarów... Było więc prawda, że wielkie ideje nie były czczem słowem, skoro miljony ludzi przebywali morza i krew swą przelewali za nie...
Marynarze, minąwszy Monte-Carlo, wjeżdżali już poza miasto, gdzie ich krzyki nie wywoływały echa. To też uwaga ich skupiła się na tym człowieku, samotnym na ukwiecionym tarasie. Wyglądało to na rewję: wagony jeden po drugim zdawały się ożywiać, defilując przed księciem. Ze wszystkich okien wyciągały się ramiona, powiewające czapeczkami białemi. Kilku zuchów gestykulowało na dachach, z ramionami wyciągniętemi i rozstawionemi nogami, podczas gdy wiatr fałdował ich szerokie, czarne pantalony. Więcej, niż tysiąc ust pozdrowiło samotnika tarasu, wesołem gwizdaniem, niezrozumiałemi okrzykami i wiwatami.
Lubimow stał nieruchomy, oparty o parapet, jakby nie widział tej ludzkiej rzeki, płynącej przed nim. Hałaśliwi marynarze, oddalając się, odwracali głowy i powtarzali swe pozdrowienia i okrzyki, jak gdyby chcąc obudzić tę nieruchomą postać ludzką.
Zapomniał absolutnie o swych myślach i troskach niedawnych. Widział tylko ten potok młodych ludzi, dążących ku niebezpieczeństwu i śmierci dla prostego i pięknego ideału. Przybywali z drugiej półkuli świata, z wiarą, która czyni wielkie cuda historji. A przez ten czas, Lubimow, poszukujący tak długo wyrafinowanych wrażeń i wyższych idei, że wkońcu zwątpił