Strona:PL Vicente Blasco Ibanez-Wrogowie kobiety 185.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

temperamentu, budzili się na widok tych dwóch eleganckich kobiet. Zelektryzowani uśmiechami, podnosili się, posyłali im pocałunki, usiłowali odnaleźć swój wygląd przedwojenny... Nagle jeden z nich przestał zajmować się kobietami, aby zwrócić się ku mnie, który także ich witałem i oklaskiwałem. Był to rodzaj czerwonego djabła.
Castro miał go przed oczami, jak gdyby ukazywał swą głowę w jednem z okien baru. Widzieć będzie do końca życia białawą skórę jego twarzy o ściągniętych policzkach, rudą brodę, która wisiała ze szczęk jego niby przyprawiona, a zwłaszcza jego oczy sarkastyczne, oczy wyzywające, mętno-zielonawe. Był to żołnierz, który krytykuje i szemrze, chociaż słucha. W życiu cywilnem musiał być wiecznym buntownikiem. Castro uczuł odrazę, spotkawszy się z jego wzrokiem. A jednak nie zapomni nigdy tego spotkania, trwającego sekundę, z tym żołnierzem, który mu tylko rzucił cztery słowa. Człowiek ten pogardę okazał kobietom. Potem zwracając się do Castro, powiewającego kapeluszem, ukazał głąb wagonu, wołając:
— Jeszcze jest jedno miejsce.
I nic więcej.
— Powiedział dość, Michale. Wciąż odtąd słyszę ten głos ostry i zawsze go będę słyszał w chwilach mych gorączkowych. A jego spojrzenie? Odgadłem niemą obelgę, szybkie porównanie pomiędzy mną, silnym i dobrze utrzymanym, a jego nędzą. Byłem w oczach jego tchórzem, spacerującym z kobietami, podczas gdy mężczyźni przelewają krew swoją dla wielkich celów.
— Jesteś obcym — powiedział książe, którego skargi przyjaciela zdawały się drażnić.
— Tu mieszkam, a ziemia, na której żyję, nie może być dla mnie obcą. Wojna ta dalej sięga, niźli kwestje granic: wszystkich interesuje. Spójrz na Amerykanów,