Strona:PL Vicente Blasco Ibanez-Wrogowie kobiety 184.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tamten, wciąż zagłębiony w swym fotelu, spytał głuchym głosem:
— Chcesz, czy nie?
Castro, zirytowany tą postawą, odpowiedział bez wahania:
— To szaleństwo... Nie, nie chcę!...
Książe wciąż siedział nieruchomy.
— Ja się bardzo zmieniłem — ciągnął dalej Castro — a ty wciąż jesteś jednaki. Zdaje mi się, żem od nalazł wczoraj swą „drogę do Damaszku“. Czuję się innym człowiekiem.
I chcąc wylać nazewnątrz swój niepokój wewnętrzny, mówił doń, nie zastanawiając się nad tem, czy jest słuchany.
To się odbyło niedaleko dworca Monte-Carlo, koło drogi żelaznej. Szedł z dwoma damami. Pociąg żołnierski wracał z Włoch: pociąg ponury, bez sztandarów, bez gałęzi, ubierających drzwiczki. Byli to Francuzi. Wysłani do Włoch, jako posiłki, po porażce pod Caporetto, wezwani byli teraz pospiesznie, aby bronić własnej ziemi zagrożonej. Ani piosenek, ani wesołości. Byli wszyscy milczący, wymęczeni, brudni nieprawdopodobnie. Młodzi ludzie, a wyglądali na starców, z brodami niegolonemi, w poplamionych mundurach, z twarzami wysuszonemi słońcem, stwardniałemi od chłodów, spękanemi od wiatrów.
— Byliśmy u brzegu nasypu, oparci o palisadę i twarze nasze znajdowały się na tym samym poziomie, co twarze ludzi, zgrupowanych w wagonach. Długi pociąg, którego czołowe wagony wchodziły już na stację, zbliżał się wolno. Obie panie powiewały chusteczkami, uśmiechały się do żołnierzy, witały ich głośno. Wielu pozostało nieruchomemi, spoglądając na nie oczyma uśpionego zwierzęcia. Po czterech latach owacji, znali rzeczywistość, straszliwą rzeczywistość, która kryje się po za niemi. Inni młodsi i bardziej gorącego