Strona:PL Vicente Blasco Ibanez-Wrogowie kobiety 178.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przedsionkowi Kasyna, jak gdyby chciał uniknąć obecności osób, zapełniających atrium.
— Poruczniku, jedno słówko... Mam... do pana prośbę.
Jąkał się, nie wiedząc, jak wyrazić chęć, którą sam znajdował bezsensowną. To niezdecydowanie, dołączone do jąkania się jego głosu, zirytowały go ostatecznie.
— Jednem słowem, — powiedział stanowczo — chcę prosić, aby pan rzadziej odwiedzał księżnę de Lisle. A jeśli pan całkiem przestanie tam bywać, to tem lepiej.
Potem, rzuciwszy to żądanie, odetchnął z ulgą.
Zdziwienie Martineza nie miało granic, zwłaszcza na widok bladości i twardego wyrazu księcia. To nie był żart. Suchość tonu, lekkie drżenie ręki prawej, wskazywały, że wyraził całą myśl swoją i że gotowała się w jego duszy szalona nienawiść.
Zdziwienie porucznika sprawiło, że wyrażał się nieśmiało. Bywał u księżny codziennie, gdyż prosiła go o to. Obawiał się okazać natrętnym, lecz wszystkie jego prośby oddalenia się były bezskuteczne. Zaledwo oddalał się na kilka godzin, gdy wnet ta dobra księżna posyłała po niego. Okazywała mu iście macierzyńską dobroć.
Naraz stracił swój akcent pokorny. Oczy jego odgadły w oczach interlokutora rzecz, o której nie pomyślał dotąd. Porucznik zdał się zmieniać i róść do poziomu księcia. Ten sam błysk dziki, który świecił w oczach Lubimowa, przeszedł do jego wzroku. Całe jego ciało naprężyło się. Skrzydła nosa biły nerwowo. Mały urzędniczyna o ruchach nieśmiałych odzyskiwał dumę ludzi wojujących. Głos jego zabrzmiał jakoś chrapliwie.
Chodził dokąd mu się podobało i nie dawał nikomu prawa mieszania się w swe sprawy. Księżna jedynie