Strona:PL Vicente Blasco Ibanez-Wrogowie kobiety 175.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Co za podłość! — zawołała. — Jakże można przypuszczać takie rzeczy? Biedny Martinez! Taki dobry, taki pełny szacunku...
Potem oświadczyła z arogancją:
— Niech sobie mówią, co chcą! Chcę zapomnieć o świecie! Niech świat o mnie zapomni także! Umarłam dla niego.
Lecz Michał nie ustępował:
— Tamten był twym synem i wiedziałem o tem. Ten nim nie jest. A znam czar, jaki wywierasz na mężczyzn. Przypomnij sobie „ławkę starców“.
Niestety! wszędzie, gdzie się ukaże, wzrok mężczyzny pójdzie za rytmem jej ciała: i ten młodzieniec, ten obcy, w końcu...
Nie mógł dokończyć:
— Ty także! — zawołała. — Żegnaj, Michale! Zawsze będę myśleć o tobie, ale lepiej byśmy się nie widywali. Nie miej żalu do mnie. Może kiedyś...
I ruchem stanowczym odwróciwszy się od niego, zeszła po schodach, wiodących na bulwar...
Książę pozostał bez ruchu chwil kilka. Potem zbliżył się aż do ostatniego stopnia, lecz ujrzał tylko powóz ze spuszczoną budą, który odjechał cwałem.
I dla takiego rezultatu tak pragnął spotkania z Alicją... W gniewie swym surowo siebie osądził. Nie umiał mówić z nią. Przypomniał sobie jak małe wrażenie wywarły na nią jego rozumowanie i wyrzuty. Bezwątpienia stała się inną kobietą. Ktoś ją zmienił, ktoś był winny tej sytuacji niedorzecznej.
Znaczną część nocy spędził na refleksjach. Nie przyszło mu na myśl potępiać Alicję. Żałował nawet szorstkości swojej. Potrzebował na kogoś innego przelać swą niechęć. I prostą drogą rozumowania wybrał Martineza, jako ofiarę swego gniewu. On był jedynym winowajcą, on wmieszał się w ich życie. Gdyby nie on, Alicja w swem nieszczęściu w nimby szukała oparcia.