Strona:PL Vicente Blasco Ibanez-Wrogowie kobiety 171.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zwolna wynurzyły się z cieniu. Wreszcie Michał ujrzał klęczącą Alicję.
Poczuł, że topnieje w nim gniew. On jeden wiedział, kim był ten młodzieniec, którego śmierć opłakiwała w kościele. Wspomnienie księżny Lubimow pozostało w jego pamięci, niby obraz zniszczony czasem. Matka go tak kochała! Potem egoizm jego zbuntował się przeciw temu wzruszeniu. Znajdował rzeczą naturalną, że Alicja opłakuje syna, ale nie rozumiał dlaczego unika go bez żadnego tłumaczenia.
Zbliżył się do głównego ołtarza, aby ją lepiej widzieć. Lekki ruch księżny kazał mu się cofnąć. Lepiej było, aby go nie poznała. Wolał czekać na dworze.
Noc już zapadała, gdy Alicja wyszła z kościoła. Michał zastąpił jej drogę.
Najmniejszem drgnieniem nie okazała zdziwienia.
— Ty! — powiedziała z prostotą.
Była bardzo blada, oczy miała czerwone i wilgotne, jak gdyby płakała.
Może go ujrzała w kościele i oczekiwała tego spotkania. Naturalność z jaką przyjęła jego obecność, była dlań pierwszem rozczarowaniem.
Potrzebował mówić natychmiast, wyrazić skargi i wyrzuty, jakie zebrały się w jego duszy. Było ich tyle, że nie wiedział od czego zacząć. Lecz Alicja zaczęła mówić pierwsza, głosem smutnym i monotonnym:
Przychodziła czasem do tego kościoła, gdyż uczuwała naraz potrzebę ucieczki ze swej willi, pełnej strasznych wspomnień. Och! to przybycie telegramu!..
— Stałam się wierzącą — powiedziała z prostotą.
Poprawiła wnet swe twierdzenie. Pragnęła nią zostać, lecz dotąd nie była jeszcze. Przypomniała swą matkę, naiwną Dona Mercedes. I czegóżby nie dała, aby posiadać tę wiarę, z której kpiła ongiś, a która teraz wydawała się jej czemś wyższem. Potrzebowała wierzyć, gdyż czuła się nieszczęśliwą!