Strona:PL Vicente Blasco Ibanez-Wrogowie kobiety 162.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dwie godziny, zdawała się tak nieprzebraną, jak jej powodzenie.
— Ty wiesz dobrze, czego chcę od ciebie — dodał cicho, przestając się śmiać — wiesz, czego pragnę.
Nakazała mu milczenie spojrzeniem pieszczotliwem i dyskretnem „tak“, w którem była obietnica.
Zeszli ze schodów klubu i znajdowali się w przedsionku, księżna owinięta w płaszcz jedwabny haftowany złotem, który przypomniał jej wyjścia z Opery gdy mieszkała w Paryżu: on, z płaszczem otwartym i w miękkim kapeluszu, podbitym jedwabiem.
Woźni w przedsionku, którzy już wiedzieli, co zaszło w salonie, rzucili się do drzwi, w nadziei sutego napiwku:
— Powóz dla księżny!
Lecz wolała iść pieszo wśród nocnej ciszy. Czuła się odrętwiała swą długą nieruchomością. Potrzebowała przedłużyć radość swego triumfu długim spacerem.
Zeszła ze schodów, oparta na ramieniu Michała. Minęli stangretów i nielicznych szoferów, którzy zebrani w grupy oczekiwali na swych panów czy klientów.
Pogrążyli się w świeżą nocną atmosferę, mając oczy jeszcze zmęczone wspaniałą iluminacją sali. Oboje zauważyli, że świecił księżyc, skromny księżyc, którego ostatnia kwadra zaczynała chować się za czarnym owalem Alp. Miasto pogrążone było w ciemnościach z racji niebezpieczeństwa podwodnego. Gdzieniegdzie, blada lampa rzucała światło posępne wąską smugą.
Michał, który szedł w milczeniu, pragnąc oddalić się jaknajprędzej, aby znaleść kompletną samotność, musiał stanąć, gdyż Alicja się zatrzymała.
— Muszę cię wynagrodzić — szepnęła. Powiedziałam ci, że jeśli przyjdziesz, to wygrasz pod każdym względem, nawet jeśli ja stracę. Masz... masz...
Jej nagie ramiona, odrzuciwszy jedwab płaszcza, zamknęły się na szyi Michała, niby ciasna obręcz. Usta