Strona:PL Vicente Blasco Ibanez-Wrogowie kobiety 158.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cygara, zdrzemnął się. Zerwał się nagle z tem wrażeniem, że go uderzył ktoś w ramię. Czyste złudzenie... Był sam. Oczy jego spoczęły na zegarze. Druga! Wstał i zwolna udał się do sali bakkaratowej.
Publiczność zmniejszyła się, lecz wszyscy obecni brali udział w grze. Olbrzymia suma, zebrana przez bank tkwiła na stole jak pokusa. Ci, co wygrają nie mieli obawy, że nie będą zapłaceni. Ci co stali, przypatrując się, od czasu do czasu ryzykowali 20 franków, aby dzielić ogólną emocję i w nadziei, że ta burza powodzenia, która wciąż uparcie kierowała się ku bankowi, odwróci się wreszcie do publiczności.
Pierwszą rzeczą, jaką Michał zobaczył, to był olbrzymi stos banknotów 1000-frankowych, żetonów i papierów wszelkich barw i wartości. Była tam cała fortuna. Potem spojrzał na Alicję, nieruchomą na krześle, taką, jaką ją zostawił, z twarzą obojętnej Kariatydy. Oczy jej machinalnie szły od tych bogactw do rąk bankiera. Paliła... paliła... Na popielniczce obok triumfatorki, piętrzył się stos wypalonych cygaretek. Zdawała się ogłupiała powodzeniem swojem, monotonją swej nieustannej szansy.
Pianista wykazywał w swych ruchach i głosie pewne znużenie. Triumf wydawał mu się bezbarwnym po ucieczce nadzwyczajnego Greka. Inni słynni gracze także znikli, jakby nie chcąc obecnością swą pomagać temu niedorzecznemu szczęściu. Jedynymi poważnymi konkurentami byli Anglicy z Beaulieu. Ta gra niezwykle interesowała ich jak sport oryginalny. Chcieli walczyć przeciw szczęściu bankiera, aby mieć tylko przyjemność zwyciężyć. Kobiety, kościste i dystyngowane, dekoltowane obficie, z sukniami o długich trenach, wykrzykiwały za każdym razem, gdy bankier grabkami swemi zgarniał duże stawki, podczas gdy mężczyźni wyjmowali z wewnętrznych kieszeni swych smokingów