Strona:PL Vicente Blasco Ibanez-Wrogowie kobiety 153.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Stawki będą napływały!...
Lecz nie mogła mówić dalej. Michał przerwał jej ruchem kategorycznej odmowy. Wszystko, co mogła mu powiedzieć, nie zda się na nic. Myśl sama, że można go było widzieć przed zielonem suknem, grającego za pieniądze cudze, z Alicją za plecami, oburzała go. Przytem pewny był, że przegra.
Księżna opuściła go nagle. Czas mijał, a bank miał być lada chwila komuś oddany. Uwierzyła znów w swą dobrą gwiazdę, widząc młodego człowieka, który nieśmiało przeciskał się między grupami.
— Spadoni!.. Spadoni!..
Pianista zbladł, gdy mu powiedziała o co jej chodzi. „O! księżno!..“ Drżał i jąkał się ze wzruszenia. On trzymający bank w Sporting-Club, wobec eleganckiej publiczności, przychodzącej tu po operze, i tysiącami franków rzucający wobec tego tłumu... Była to istna apoteoza: potem pozostawało tylko umrzeć.
Dwóch graczy ubiegało się o bank: słynny Grek i przemysłowiec paryski, który zbijał kolosalna fortunę, pracując przy wojennych dostawach, Spadoni z 15.000 fr. potrzebnemi do trzymania banku, stanął do współzawodnictwa. Ciągniono losy. Los wybrał Spadoniego. Alicja omal że nie klaskała w ręce z uciechy. Lecz pianista, szanujący przywileje należne geniuszowi, skromnym uśmiechem i spojrzeniem przeprosił swego greckiego rywala.
Ten był człowiekiem otyłym, prawie czworograniastym, o cerze lśniącej i ciemnej, o wąsiku czarnym, ze skośnemi oczyma, podobnemi do oczu dzika. Przodkowie jego byli piratami na Archipelagu, a on w młodości uprawiał kontrabandę. Spadoni jąkał jakieś przeprosiny, onieśmielony majestatycznością tego tęgiego człowieka. Lecz Grek odpowiedział mu gniewem mruczeniem i odszedł, skłoniwszy się przed księżną, tak, jak widział, że robią w teatrach. Chociaż zaledwo umiał