Strona:PL Vicente Blasco Ibanez-Wrogowie kobiety 137.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cie słynny książe Lubimow, którego tyle kobiet ubóstwiało.
— To nie żart?... nie kaprys, zrodzony pięknością tego dnia tak poetycznego?
Michał zaprotestował ruchem. Uważać jako kaprys uczucie niezwalczone...
— Gdybym była jak większość kobiet, powiedziałabym ci: „Ilu z nich mówiłeś to samo?“ Lecz to pytanie głupie. Można szepnąć kobiecie: „Kocham cię“ z całą szczerością, a w jakiś czas potem powiedzieć to samo innej równie szczerze. A zresztą, może żadnej nie mówiłeś tego. Nie potrzebowałeś grać komedji wielkiego uczucia aby dojść do celu: oczekiwano cię i tak niecierpliwie. Wystarczało rzucić chustkę, jak sułtan. Ale ja... Przypomnij sobie, Michale... Myśmy się niecierpieli gdyśmy byli młodzi. Potem gdyś mię pragnął, tyś się usunął. A dziś, gdy zaczynamy się starzeć... teraz gdy jestem własnym cieniem, to szaleństwo i dlatego się śmieję. Nie, nigdy.
Wówczas książę tłumaczył się z kolei. Prawda, że się niecierpieli, lecz nienawiść tę uważał teraz jako swe szczęście. Przecie gdyby połączyli swe dwie olbrzymie fortuny i olbrzymią dumę, jakiż los byłby ich spotkał!
— W ciągu tygodnia bylibyśmy się rozeszli, a może nawet tegoż dnia! — ciągnął Michał dalej. — Ręczę, że biłbym cię...
— To pewne — odpowiedziała Alicja — że nie bylibyśmy tutaj. Zachowałbyś o mnie straszne wspomnienie. Ale poco mówisz mi o miłości?... Już nie pora w naszym wieku. Czas ten się skończył. Co widzisz dziś we mnie, czegobym dawniej nie posiadała?
— Nieszczęście twoje.
Książę wypowiedział te słowa głosem poważnym i głęboko szczerym. Bardzo dużo myślał, zanim odpowiedział, gdy to pytanie zadał sobie samemu. Pewny