Strona:PL Vicente Blasco Ibanez-Wrogowie kobiety 127.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Z pewnością lichwiarz myślał o Rosji, o rewolucyjnych zamieszkach, o niemożliwości odebrania swych pieniędzy, choćby ten wielki bogacz ofiarował mu całą swą fortunę.
— Pan chyba mię poznaje, powiedział Michał głosem gniewnym. Jestem księciem Lubimowem, właścicielem willi Sirena. Potrzeba mi 20.000 franków, ani jednego mniej. Jeśli pan nie może!...
Miał się już zawrócić, gdy karzeł zatrzymał go pokornie, uważając tym razem za zbyteczne wszystkie wstępy, jakich używał zwykle wobec klijentów. Począł błagać Jego Wysokość, aby raczyła zaczekać. Może istotnie nie posiadał całej sumy i potrzebował szukać pomocy w kasie kasyna; może podążył na chwilę do umywalni, aby wyciągnąć banknoty z różnych kryjówek ubrania, choćby z trzewików.
Michał poczuł rękę dyskretną, dotykającą jego ręki prawej i wsuwającej mu między palce zwitek banknotów. Mały starzec powrócił, zanim się on spostrzegł, przeciskając się między ludźmi, jak teatralny djabełek, wychodzący ze swego pudełka.
— Czy zna pan pułkownika? Jutro zobaczy się z panem w kwestji zapłaty i procentów.
Książe bez ceremonji odwrócił się tyłem, pozostawiając lichwiarza zadowolonego z tego mało uprzejmego lakonizmu. Wielki pan nie mógł wyrażać się inaczej. Z takimi ludźmi właśnie lubił mieć doczynienia.
Alicja, która zdaleka śledziła tę scenę, zbliżyła się do księcia, wyciągając nieznacznie rękę.
— Masz.
Ręka prawa Michała podała jej banknoty tak gwałtownie, że wyglądało to na napaść.
Wstyd ze swego postępku wyraził w niejasnych słowach.
— Ach! te kobiety!... Każesz mi piękne czyny spełniać!...