Strona:PL Vicente Blasco Ibanez-Wrogowie kobiety 126.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czuł się zwyciężony z góry prostotą, z jaką Alicja ją sformułowała.
— A ty... Czemu nie pożyczysz?
Och! ona... Uniesiona dumą triumfu swego, zapomniała uregulować kilka długów, zaciągniętych przed dniami wygranej swojej. Teraz zbyteczną rzeczą było prosić. Nadeszły dla niej chwile niepowodzenia. Nikt nie wierzył, aby mogła się odegrać.
— Lecz mylą się, Michale. Czuję, że szczęście powróci. Oddaj mi tę usługę... Masz! poproś tego małego staruszka, który patrzy na nas, o 20.000. Nie może ci odmówić: jesteś księciem Lubimow. Jeśli chcesz, założymy spółkę. Podzielę się z tobą wygraną.
Michał wciąż się uśmiechał, ale czuł się zgorszony. Do jakich kroków ta kobieta chciała go skłonić? On, Lubimow, pożyczający od lichwiarza!
Lecz tak, jak niektórzy chorzy, którzy wykonywują czyny wprost przeciwne ich woli, zaledwo Alicja odeszła, gdy nogi zaniosły go machinalnie ku kanapie, na której siedział mały starzec o brodzie twardej, ze swym orderem Serca Jezusowego u butonierki, z kapeluszem w reku i z jedwabną czapeczką na łysinie.
— Potrzeba mi 20.000 franków.
Książe pozostał niepewny wobec małego człowieczka, który powstał zdziwiony i podejrzliwy. Czy istotnie jego głos wymówił te wyrazy? Miał ochotę odejść, nie czekając odpowiedzi gnoma, lecz ten otwierał już usta, jąkając się:
— Książe... taka duża suma!... Jestem biedakiem. Czasem uda mi się oddać usługę osobom dystyngowanym... jakieś 2.000 lub 3.000, ale 20.000, 20.000...
Podczas gdy mamlał tę cyfrę z akcentem człowieka umęczonego, chytre jego oczy oglądały Lubimowa. Spojrzenie to zirytowało Michała i skłoniło go do zajęcia się tą sprawą, jak gdyby los jego od niej zależał.