Strona:PL Vicente Blasco Ibanez-Wrogowie kobiety 123.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sem, jak chora, którą karmią gwałtem, pozwalała swej towarzyszce przynieść sobie herbatę do stołu gry.
Pewnego wieczoru — pamiętnego wieczoru!... Kasyno zamknęło swe podwoje, a ona nie przestawała wygrywać. Policzyła banknoty, wręczone jej przez urzędników z uśmiechem wymuszonym. 400.000 franków! Wymykały się z jej torebki i z torebki Walerji. Jej przyjaciółka „generałowa“, musiała też przybyć z pomocą i wziąć kilka zwitków.
— Gdyby nie zamknęli, tobym ich zrujnowała! — powiedziała Alicja z dumą triumfatorki.
Klorynda odprowadziła ją do powozu, zalecając ostrożność.
— Nie graj więcej, zatrzymaj swe pieniądze. Nie sposób lepiej było zagrać.
Walerja w ciągu nocy powtarzała jej:
— Byłoby obrazą Boską dalej próbować.
Alicja nie słuchała ich. Jej natchnienie nie było jeszcze wyczerpane. Musiała dokonać wielkich rzeczy, a gdy nadejdzie chwila wycofania się, zda sobie z tego sprawę przed innemi.
Michał był obecny przy tej walce, irytującej dla niego. Codzień przychodząc do kasyna, wymyślał sobie w duchu, tak, jakby popełnił nikczemność. Pocóż był obecny przy czynach tej szalonej kobety?... Zdawała się nie zauważać jego obecności: jedno spojrzenie na wstępie, uśmiech, a pozatem miała tylko oczy dla krupierów i gry. A przecież książe stawiał się punktualnie. Na własne usprawiedliwienie przypominał sobie kilka słów księżny.
— Przynosisz mi szczęście, szepnęła mu do ucha. Jestem pewna tego. Wygrywam od chwili, gdyśmy się znów spotkali. Przychodź, przychodź codziennie. Chcę cię widzieć, ilekroć podniosę oczy.
Podnosiła je tylko chwilami; co innego miała w gło-