Strona:PL Vicente Blasco Ibanez-Wrogowie kobiety 114.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

akordy nieporównane, słowa natchnione, dotknięcie pędzlem genialne.
Rzuciła się w wielką grę. Ręką niedbale posuwała najwyższą stawkę, jaką wolno stawiać w „trente et quarante“. Publiczność z tem bałwochwalstwem jakie stwarza powodzenie, interesowała się księżna, tak jak gdyby każdy miał nadzieję podzielić się jej wygraną. Wszyscy przeczuwali jej triumf. W istocie, gdy wygrywała, szmer zadowolenia, westchnienia ulgi płynęły z grupy do grupy. Czasem zdarzało się jej przegrać a cisza głęboka wyrażała wówczas współczucie. Chwilami po rzuceniu stosu żetonów, podnosiła oczy, jakby słuchając swego niewidzianego wspólnika, kiwała głową na znak zgody i rozpoczynała znowu grę. Szmer zadowolenia dawał się słyszeć gdy we właściwym czasie wycofała pieniądze.
Wielu liczyło wzrokiem pożądliwym sumy które przed nią się zbierały.
— Już ma 300.000... Może więcej... Życzę aby wygrała miljony... Co za przyjemność gdy Kasyno się podda!...
O mały włos nie oklaskiwano jej. Ci, którzy dnia tego przegrali uczuwali radość zemsty. „Co za dzień!... Nie zawsze można widzieć — takie rzeczy!...“ Z uśmiechem pokazywano sobie urzędników, którzy starali się ukryć swe wrażenia i potrzykroć chodzili już do kasy centralnej, aby móc spłacić tę panią, która ogałacała stół. Wiadomość o jej powodzeniu rozeszła się po całym gmachu. Członkowie administracji musieli w biurach pierwszego piętra komentować ten niesmaczny figiel, jaki im los wypłatał. Coś nadzwyczajnego i podniecającego, podobnego do oddechu rewolucji przemykało do najdalszych zakątków. Ci, którzy nie mieli wstępu do sal rezerwowanych, pytali tych, którzy wychodzili i powtarzali sobie wiadomości z przesadą entuzjazmu.
W pokojach toaletowych, w kontramakarniach,