Strona:PL Vicente Blasco Ibanez-Wrogowie kobiety 100.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kował pytanie głosem niepewnym, jak gdyby i jego ogarnęło wzruszenie niezmierne.
Odpowiedziała lekkiem skinieniem głowy, nie odkrywając twarzy. Michał nie potrzebował patrzeć na nią. Oglądał prawdę, widząc na jej powiekach ślady łez. Tylko przez niego mogła płakać: pewno brak wiadomości; niepokój na myśl, że jest daleko, może w niewoli, że cierpi wszelkiego rodzaju braki i że nie ujrzy go już może.
— Jak ty go kochasz!...
Księcia zdziwił własny jego głos i ton, jakim wymówił te słowa.
Zdziwiona także Alicja, podniosła głowę i opuściła ręce. Miała twarz czerwoną, oczy mokre od łez. Jedna łza wisiała u kosmyka jej włosów. Zrozumiała, że musi być szkaradna, lecz cóż ją to obchodziło?
— Tak, kocham go! jest to najukochańsza dla mnie istota na świecie... Dla niego tylko żyję... Inaczej, popełniłabym samobójstwo. Ale to wcale nie to, co myślisz... o wcale!...
Wstydliwość nie mogła ukazać się na tej twarzy, zaczerwienionej płaczem; ale jej ruch, jej oczy, ton jej głosu odpychały ze wstydem i gniewem podejrzenie księcia.
Michał, który oczekiwał nadzwyczajnej rewelacji, coś monstrualnego w rodzaju jej dawnych szaleństw, nie mógł zapanować nad zdziwieniem:
— Syn twój!...
Skinęła głową.
— Tak, mój syn.
I poczęła mówić, ze spuszczonemi oczami, jak na ciężkiej spowiedzi. Wracała myślą do przeszłości. Jakim ciosem dla niej była ta macierzyńskość nagła i nieoczekiwana! Uważała siebie za żywe dzieło sztuki i nie chciała, aby jej piękność zniszczoną została. Próbowała najpierw ukryć swój stan i bawić się jak dawniej.