Strona:PL Vicente Blasco Ibanez-Wrogowie kobiety 057.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tańczący w głębi jej źrenic. Było to wezwanie do gwałtu, które tak często spotykał na swej drodze zwycięskiego miljonera. Należało coprędzej wznowić rozmowę, aby przerwać milczący urok tej pięknej czarodziejki, która, pewna swego zwycięstwa, posyłała mu i uśmiechem kłęby dymu z cygaretki prosto w twarz. Michał wspomniał o wielkiej ilości kochanków jaką jej przypisywano, jakby chcąc między nimi wykopać przepaść.
— Jakto, ty także? — śmiejąc się spytała Alicja ze szczerością iście męską. Przypuszczam, że moralność matki mojej nie jest podobną do twojej i że nie będziesz mi prawił kazania. Coprawda matka moja nie tyle się gniewa za to, co robię, ile za moją niedbałość o opinję.
Milczała przez chwilę, wpatrując się swym niepokojącym wzrokiem w Michała.
— Istotnie, znałam dużo mężczyzn. A ty? czy sądzisz, że nie wiem o twych wędrówkach po świecie w poszukiwaniu nowych sensacji? Robiliśmy to samo oboje z tą różnicą, że ja nie potrzebuję uganiać się po świecie, aby dojść do tego samego rezultatu. I przypuszczam, że nie myślisz, jak niektórzy mężczyźni, iż egzystencje porównywane być nie mogą dla tego tylko, że jestem kobietą. Zbyt dobrze mię znasz, aby sobie wyobrazić, że mam o miłości pojęcie pospolite. Wiem, że, aby złagodzić jej materjalizm, potrzeba nieco złudzeń. Ale w gruncie rzeczy drwię z miłości. Nie kochanków mi potrzeba, ale adoratorów.
W dumnem upojeniu pięknością swoją, Alicja uważała się za wyzwoloną z pospolitych przepisów moralności. Nie mogła być ani cnotliwą, ani zepsutą: była jedynie piękną i to wystarczało.
— Poeci, muzycy i malarze szukają z kokieterją kobiecą pochwał, ogólnego podziwu. I ja jestem taka. Ale nie potrzebuję stwarzać piękna, gdyż powiadają, że noszę je w sobie. Potrzebuję zarówno jak oni atmo-