Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/1136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

cierpienie! Jak słodkie, spokojne, radosne wrażenie wywiera na mnie widok pański. Wszyscy towarzysze moi drogoby zapłacili, gdyby choć jednę minutę znajdować się mogli na mojem miejscu!... Gdybyś wiedział pan o wszystkiem, o co mnie prosili, abym ci powtórzył... gdyż do kochania, szanowania ciebie, wszyscy mamy.. jedno serce!...
Ksiądz d‘Aigrigny rzucił na pana Hardy spojrzenie wyrażające: Cóżem ci powiedział? potem z niecierpliwością zbliżywszy się do Agrykoli, rzekł:
— Powiedziałem już panu, że jego obecność tutaj jest niestosowna.
— Na miłość Boga, czcigodny ojcze — z uszanowaniem zawołał pan Hardy — wybacz Agrykoli, uniosło go przywiązanie do mnie; ale ponieważ jest już tutaj, i ma udzielić mi pewnych wiadomości, dotyczących mnie, pozwól mi pomówić z nim przez kilka minut.
— Pozwolić? — zawołał d’Aigrigny z udanem zdziwieniem — dlaczego prosisz o pozwolenie? Czyż nie możesz czynić, co ci się podoba? Czyż nie ja radziłem, żebyś przyjął tego pana? Czyż nie sam stanowczo odmówiłeś widzenia się z nim?
— Prawda...
Po tych słowach, nie wypadało księdzu zostać tu dłużej; wstał, uścisnął rękę pana Hardy i rzekł ze znaczącem skinieniem głowy:
— Do zobaczenie się, mój kochany synu... Nie zapominaj o naszej rozmowie i o tem, co ci powiedziałem.
— Do zobaczenia, czcigodny ojcze... bądź spokojny — odpowiedział pan Hardy.
Jezuita wyszedł, Agrykola nadzwyczajnie zdumiony nie dowierzał ani słuchowi ani wzrokowi swemu., czy istotnie to dawny jego pan, który z taką uniżonością i pokorą nazywał księdza d’Aigrigny czcigodnym ojcem? Im dłużej kowal wpatrywał się w rysy twarzy pana Hard tem więcej spostrzegał w nich śladów ogólnego wycieńczenia,