Strona:PL Stefan Żeromski-Pomyłki 128.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Fosca zapytał:
— A czy nie znał pan przypadkiem w Petersburgu rodziny Szczebieniewów?
— Jakże! — wykrzyknął arystokrata. — Były minister, Michel Pawłowicz...
— Właśnie, właśnie!... Michel... A rodzinę jego?
— Rodzinę? To jest, kogo z rodziny?
— Żonę?
— Którą żonę, bo miał kilka. Wciąż bywaliśmy na ślubach, albo na «panichidach» Szczebieniewa.
— Czy ja wiem która? Młoda, blondyna...
— Trzecią, Zinaidę Arkadjewnę, znałem. Jakże! Anielska, słoneczko boże... A pan?
— Ja... — zapłakał wewnętrznie Ernesto, — tak jest, ja znałem tutaj tę damę.
— I pomyśleć, panie, że te chamy, te zwierzęta zarznęły taki cud, zadeptały taki promień słoneczny!
— Zarznęły?!
— Zarznęły, panie! Ci Szczebieniewowie mieli wielki majątek nad Wołgą, lasy, stawy, młyny, jakieś fabryki. Urodziło im się dziecko, więc wyjechali z Petersburga na wieś, gdy się wojna zaczęła. Tam ich zastała i nasza szanowna rewolucya. Słyszałem, że zginęli.
— Słyszał pan, że zginęli!
— Słyszałem. No, jakże mogło być inaczej: były minister carski, senator, bogacz.
— Ale czegoś pewnego?...
— Pewnego! Pewne jest to, że ich nigdzie niema — ani w Konstantynopolu, ani w Atenach, ani w Sofii, w Wiedniu, w Warszawie, w Berlinie, ani tutaj — nigdzie.