Strona:PL Stefan Żeromski-Pomyłki 080.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

niała i uwidoczniała szyję, wynurzającą się, jak doskonale piękne dzieło, z nad uchylonych zarysów młodocianych piersi i z pomiędzy ramion, zaiste alabastrowych. Piękna pani przysiadła niepostrzeżenie z boku i nieco z tyłu za Ernestem. Przypatrywała się scenom, portretom i widokom, które się przewijały przed jej oczyma.
— Grawiury, grawiury... — mówiła zcicha, a w taki sposób, że szept jej warg wpadał wprost do ucha Ernesta.
— Czy podają? — zapytał dyplomata.
— Za chwilę. Czekamy jeszcze na Sierożkę.
— Powinien już być.
— Zobacz. Może przyszedł.
Mąż wysunął się z tego gabinetu. Słychać było słabe skrzypnięcie deszczułek posadzki, gdy się kroki jego oddalały. Skoro zaś ucichły zupełnie, Fosca znowu stracił pewność siebie. Nie wiedział, jak się teraz zachować. Czy się odwrócić, zaniechać mechanicznego oglądania, co mówić? Usiłował zdobyć swobodę, być sobą, a, jak na złość, coraz bardziej tracił się i gubił. Na szczęście usłyszał zapytanie:
— Czy nie chciałby pan zagrać?
— Nie mam tu skrzypiec.
— To ja poślę po skrzypce.
— Po moje?
— Właśnie!
— Moje skrzypce są w kinematografie.
— Poślę po nie. Pan napisze karteczkę, żeby wydali.
— Doskonale!
Fosca wydobył stary i zniszczony portfel i w pewnej jego przegródce wyszperał pogięty i zabrudzony swój bilet wizytowy. Nasmarował ołówkiem żądanie wydania