Strona:PL Stefan Żeromski-Pomyłki 068.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dzień i dawało znać o głodzie. Z tą właśnie złością spojrzał jeszcze raz na nieznajomą i, — oszołomiony nagłem przypomnieniem, — wściekł się w dwójnasób! Ależ tak, blondyna, sakramencka cudzoziemka, która go pozbawiła posady, skazała na grywanie w kinematografie, na wypijanie, zamiast normalnego śniadania, ambrozyi zachwytów do greckiej tanecznicy z marmuru!
Spojrzał na przeklętą winowajczynię w sposób odpowiedni i zajrzał jej w oczy z sekretnem, a tak mocnem romańskiem przekleństwem, że powinno ją było na miejscu utrupić. Ale jej nie wyrządziło krzywdy. Podniosła na przeklętnika oczy lazurowe, ogromne, niewinne, śniące o miłości, marzące — ależ tak, do licha! — marzące o nim. Zrobiło mu się niewyraźnie, ckliwo, mdło. Przypatrywała mu się błagalnie, a pochutliwie, sennie, trwożnie, żałośnie. Uśmiechała się niby to nie do niego, niby to wciąż jeszcze do tamtej przyjaciółki, ale usta jej sto tysięcy razy piękniejsze, niż usta dryady, bo pełne żywej krwi, a nadto zlekka ukarminowane barwiczką, zdawały się mówić tysiące słodkich, błagalnych i dziękczynnych powitań. Ernesto Fosca był w kłopocie. Chciał poprostu wyjść z tej dziury i zakończyć nieme gadanie oczyma licho wie o czem. Chciał jakoś zamanifestować swe mściwe potępienie karygodnych ocznych zabiegów, dzięki którym już raz beknął porządnie. Ale nie był w stanie ani wyjść, ani czegokolwiek mściwie oczyma dokonać. Trudno znowu było zachować się, jak cham, gdy tak wykwintna dama patrzy rozmarzonemi oczami.
Zaciekawiło go zlekka, co też to może być za jedna. Oczywiście, cudzoziemka. Włosy jasne, jak piasek z Viareggio, świetliste, pozłociste, kręte a ogromne. Lekki,