Strona:PL Stefan Żeromski-Pomyłki 051.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zakołysał, zatrzepotał. Ręce jego rzuciły się w przestrzeń, szarpać poczęły zarost i raz wraz plaskać w pustej próżni. Głos straszliwy, niepodobny do żadnego z głosów zwierzęcych ziemi, głos, niepodobny do żadnego z krzyków ludzkich, wybiegł z jego piersi. Nikt wokół nie poruszył się od tego głosu, nikt nie przyszedł z pomocą, lub pytaniem, — ani żona, ani lekarz, ukrywający pod powiekami spojrzenie swoje. Tylko pies, przejęty tęsknotą, zawył do wtóru.