Strona:PL Stefan Żeromski-Pomyłki 034.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wspólnicy drogi życia, — stowarzyszył się z osierociałym jedyny towarzysz — pusty czas — i jedyna towarzyszka — jałowa przestrzeń.
Wszystko zaś inne było obojętną i obcą miazgą przydarzeń.
Przeczytawszy w pewnej książce, iż Perykles ateński zniósł bez żałoby śmierć dwu swych świetnych synów, doktór Zenon doświadczył wzburzenia wewnętrznego, jak gdyby osobistej insultacyi, a nawet zniewagi. — Cóżem ja jest za człowiek? — z pogardą zapytywał samego siebie. Wnet jednak zjawiła się usłużna refleksya:
— Ba! Gdzież jest pewność, że ów Perykles czuł śmierć swych synów, skoro ją zniósł bez żałoby? Może dlatego zniósł śmierć synów bez żałoby, ponieważ wcale ich nie żałował. Może był człowiekiem-drewnem, twardym pniakiem bukowym, którego żadnym sposobem nie ima się zgniłość uczucia, gdyż jego cały skład wewnętrzny aż do rdzenia jest bukowy. Toż, według świadectwa Shelley'a, stary «ojciec» Cenci modlił się żarliwie, szczerze i z uniesieniem. ażeby Bóg poraził śmiercią dwu jego synów. Nie jest jednolity, jak u zwierząt, lecz jest wieloraki, złożony i zagadkowy gatunek ojca w rodzaju ludzkim.
O pewnej, późnej nocy, gdy, zbudzony ze snu, szedł do chorego dziecka z nieszczęśliwym ojcem, który obok niego dreptał, pogadując, wdzięcząc się, a po tysiąckroć przepraszając, akomodując się i zalecając, żeby «znakomitego dyagnostę» dobrze usposobić, doktór Zenon poczuł w sobie ostre nadpęknięcie. Ziąb i dreszcz nie w ciele, lecz w głębi duszy. Śmiech gruby w głębi.