Strona:PL Stefan Żeromski-Pomyłki 033.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tajemnicze potwory, byty okrutne i straszliwe w swej strukturze sekretnej, wymykającej się z pod objęcia przenikliwości ludzkiego rozumu.
Zagadkowe stwory przyrody — tyfus plamisty, szkarlatyna, ospa, nosacizna, gruźlica i tak nieskończony szereg innych — pociągały go teraz nie tak, jak dawniej. W głuchoniemej pasyi swej mścił się teraz na nich, wyrywał je z dziupli i skrytek, chwytał w pół drogi, umiał w lot poznać się na ich planach, wybiegach, narowach i zdradzieckich przyczajeniach, na ich podspodniem życiu, splecionem z krwią, kośćmi i mięśniami człowieka, a tak nieubłaganie wrogiem tej krwi, kościom i mięśniom. Tak to wytrwale i niemal bez chwili przerwy pracując z wytężeniem wszystkiego rozumu, pamięci, czujności, zdobytej i wciąż przez studya pomnażanej wiedzy, operując myślą ćwiczoną i nieomylnie dokładną, — doktór Zenon, sam na sam zostając ze sobą, ocknąwszy się ze snu w nocy, idąc wdal i powracając do punktu wyjścia, nie mógł znaleźć przedmiotu, czy tematu, o którymby mógł myśleć. Jego własna, istotna, niejako wewnętrzna, myśl ześlizgiwała się ze wszystkich rzeczy tego świata i ze wszelkich pojęć, napełniających świat wewnętrzny. Zaprawdę — ten tak rozumny człowiek — nie mógł o niczem myśleć. Wszystkie myśli zlatywały w otchłań czasu i niosły się w przestrzeni. Miesiąc jest taki a taki, dzień taki a taki w miesiącu, upłynęło tyle a tyle miesięcy, tyle dni, — oto były istotne, wewnętrzne myśli. Trzeba dziś, lub nazajutrz iść w takim a takim kierunku, do takich oto ludzi, a raczej do nazwisk, wypisanych w lekarskim karnecie, — oto była wszystka, wewnętrzna wola. I tak oto, — jako