Strona:PL Stanisław Wyspiański-Boleslaw Śmiały 28.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

LIII.

Koń stanął, — ja patrzę: — o grozo, w kurzawie
mój syn się z siodła osuwa
i zlata a oni wciąż krzyczą we wrzawie;
pył gęstwą wszystko zasnuwa.
Skoczyłem i jego w pół-pierś chwytam prawie;
o dziecko, krwią się zapluwa!
Bez tchu, — w moim ręku, przewisły, omdlały
a usta mu jeszcze od wołań tych drgały:
»chcę z wami«! — i czuję, że łzami się dławię.


LIV.

I synam do piersi przytulił przy zbroje
i zerwę się duchem w gęstwiny
i tulę i niosę przez sośnie nad zdroje,
zali żyw, — patrzy, a obie ręczyny
na szyję, za głowę zakłada mi moję, —
i oczy! — a w ustach krwi czarne maliny.
I biorę go nanoś i składam na wrzosy. —
Usypia.... I dłonią muskając mu włosy:

»To żem ja was tak porzucił,
wy się o to smęcicie kochani;
straciliście to wiarę, żebym wrócił.

Żeśmy krwią tą rzeźną pokalani,
że się we mnie duch zaląkł, posmucił;
że mnie czarni opadli szatani.

Bóg odemnie oblicze odwrócił«