Strona:PL Stanisław Witkiewicz-Na przełęczy 207.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ten Marduła co zrobił? Zabił jednego pana, hej! zabił. A tego pana znałek tak, jako ich miłość. Co się nie zrobiło: — Marduła kopał rudę w Magurze, i kiej seł w wiecór do domu z towarzysami, nabrali na cosi po kawałku zelaza. A mieli oni z jednym hawiarzem jakąsi uraze, i kiej to plugawstwo śmigło zelazem, wybiło temu hawiarzowi zęby. Juźci ten pan, Kierciński, słuzył w dominii, — było ik trzok bratów, jeden Kliment, drugi tak go zwali safar, a trzeci Kierciński — toz to wzięli Mardułe i trzymali w prochowni kielo dni za tego hawiarza. Ale, on im tak odpowiedział: — Jednego z was dyabli musom wzionć! — hej! odpowiedział im w ocy jako dyabli wzionć musom.
No i dobrze niebardzo, — ten pan Kierciński, siedziało to siedziało, i jakosi cosi, kany, cy miejsce zwysyło, poseł ci on do Orawy na Witowom i tam se domek najął i zył, hej! Co mój Marduła nie zrobił? Zaseł za tym panem, no juźci pedział mu, jako nalazł miejsce na rudę złotom, bardzo godne, to mu ukaze. I zjednali się oni telo i telo pieniędzy i coby te pieniądze zabrał, kiej ma wolom do tej złotnicy. — I, dobrze — poseł ś nim ten pan — hej! Są ta w skałak takie dziury, co i niedźwiedzie w nik legajom, juści weseł ś nim Marduła i zaciął go siekierom i zabił, i przywalił skrzyzalom, co jom odłupił od skale. Ha, na sałasie słyseli tego pana, jak krzycoł, ale myśleli co wykrot go przywalił. No i dobrze: to tak ostało; Marduła zaś odrazu poseł tam na Węgry, banie tamok były, tam poseł i na bani robił. A dziewka chodziła na Stare Hory na odpust, to zaś posyłał pieniądze babie i tym synom — ale się juz dó domu nie wrócił, — i to ludzie pozabacowali, i nie było o tym Kiercińskim nijakiej gwary — hej!
Dopiro potem, posli my sukać niedźwiedzia na Osobitom: trzej Nędzowie, ja cwarty. Juźci takie były pogodne ostatki, co strasno było ognia skrzesać do fajki, trawy suche były, wielgie, jakby skra padła, bieda byłoby uciec. I naśli my dziure, ale w pogodę ta niedźwiedź nie rad do dziury idzie, he! ja wlazł to tej dziury i nalazł tamok kości, tu z ręki, piscałki, i z tela gicale, — no juźci nabrałek na narąckę tyk kości, wołam drugiego Wawrzka Nędzę, pokazujem mu: gołe, oblazłe z ciała. Opatrzujemu: I cóz to za niedźwiedź taki, co ma takie długie kości, jako i cłowiek? Dopiero Nędza weźmie łopatkę, zadłubie pazdurem, powąchał i to go strząsło, strach go ogarnął i włosy powstały — hej! I to były kości z tego pana Kiercińskiego, bo to był chłop wysoki, a i tęgi — hej! No, juźci trza te kości odnieść, kiejście wzięli, bo to jego i bedom mu zaś